piątek, 13 maja 2011

Limit

Tej zimy zapanował w polskiej orientacji kiepski nastrój, a to wszystko za sprawą kilkunastu(kilkudziesięciu??) niesfornych juniorów. Wszystko poszło o zmianę trenera kadry. Jak już pisałem mam nadzieję, że ten fakt nie stanie się ścianą pomiędzy ludźmi z naszej dyscypliny. Jednak przez fakt napisania tzw. „paszkwila” trener został zmieniony, ludzie z góry przywrócili dawne porządki i kadrę podzielono na dwie, jak to miało miejsce kilka lat temu. Mianowicie jedna to juniorzy czyli K/M 16 i 18 , a druga to młodzieżowcy czyli K/M 20, a więc kadra do której ja mam szczęście się zaliczac. Zmiana trenerów przyniosła zmiany w przygotowaniach, najszybciej zauważalną zmianą było pozbycie się corocznego pierwszego spotkania orientalistów czyli popularnego CROSSU. Trenerzy musieli, więc w inny sposób sprawdzic jak przetrenowaliśmy zimę i odrzucic osoby słabe biegowo z eliminacji do imprez mistrzowskich. W taki sposób powstały limity(rok wcześniej w sumie też już były dla osób, które nie biegały crossu), a więc coś zaciągnięte z kadry seniorów. Każda kategoria dostała swój dystans i czas do pokonania. W Polsce wśród juniorów zapanował niepokój i podniecenie, kto zrobi , kto ile na biega, itd… U niektórych podniecenie limitem przewyższało nawet zachwyt lasem co niestety może być złe w skutkach. Moja kategoria czyli M20 dostała dystans 5km i czas 16:30.  Mówiąc nieskromnie od początku wiedziałem, że nie będę miał problemu z tym czasem. Zastanawiała mnie jednak inna sprawa, czy znajdzie się 5 innych śmiałków w tej kategorii, którzy ten czas złamią i czy przypadkiem limit nie jest dla nich zbyt ostry. To czas pokaże. Jak się okazało trener kadry juniorów poszedł po rozum do głowy (w nikogo nie mam zamiaru tym stwierdzeniem uderzac!) i zmienił limity na lżejsze i łatwiejsze do zrobienia i już wiadomo, że dwóch chłopców moim zdaniem kluczowych w tej kadrze pierwszego limitu by nie nabiegali… A co z naszym limitem? Na razie nietknięty. Mam tylko nadzieję, że trenerzy i ludzie w zarządzie nie dopuszczą do sytuacji, w której na imprezę mistrzowską jedzie osoba, która nie nabiegała limitu. Nie mówię tego dlatego, że sam nie miałem problemu z limitem, ale dlatego, że muszą być i są pewne zasady. Trzeba było limity ustawiac tak, żeby  nie było takich problemów, a skoro limity już są to trzeba się ich trzymac.
Do rzeczy, ja swoje zmagania z limitem zaplanowałem na 8maja, czyli kilka dni po powrocie z obozu w Rumii. Termin o tyle wygodny , że dośc szybko mam limit za sobą, a jednocześnie nie muszę go robic dzień przed eliminacjami co w późniejszym rozrachunku okazało się nie ważne, ale o tym później. Tak, więc podczepiając się pod grupkę z Łodzi biegałem limit 8maja na AZSie, tutaj wielkie dzięki dla Paszy, zarówno za zorganizowanie jak i za pacemakerowanie 1 i 3km, i również podziękowania dla Gada za pacemakerowanie 2 i 4km;) W biegu startowałem z podziem, plan od trenera był prosty, początek to spokojny bieg z pacemakerem i podziem, i atak 3-4 koła przed końcem. Wiatr na stadionie był mocny(pod wiatr było oczywiście na jednej prostej), dlatego postanowiłem zaatakowac na 3 koła przed końcem.  Tak, więc 3800m biegłem spokojnie, tj.
1km-3:18min
2km-3:15min
3km-3:21min
4km-3:12min, ostatnie 200m tego kilometra to już samotny atak, żeby sprawdzic ile i jak szybko mogę coś takiego wytrzymac, ostatni kilometr biegłem już zupełnie sam przez co na wspomnianej prostej musiałem zmierzyc się z wiatrem, ale ogólnie było ok., i tak :
5km-2:55min, co wydaje mi się być dobrym czasem,
Ogólnie wyszło mi 16:02min co daje mi zaliczenie limitu ;)
Dla zainteresowanych ostatnie 3 koła to : 70’’,71’’ i 69’’.
Ile z tego mógłbym urwac gdybym od początku szedł mocniej? Tego nie wie nikt i niech na razie pozostanie to słodką tajemnicą.

W ten weekend zaplanowane są eliminacje w Wejherowie czyli sobotni middle i niedzielny klasyk. Niestety w tym tygodniu z trenerem postanowiliśmy dorzucic do pieca i tak po niedzielnym limicie, we wtorek i dzisiaj miałem mocne bieganie. Przez to nie jestem zbyt świeży, ale prawdą jest, że nie liczy się wynik na eliminacjach do JWOCa, ale wynik na samym JWOCu. Dlatego(chyba nie zaczyna się zdania od dlatego, dobrze, ze nie czyta tego mój profesor od polskiego;)), nie wiem jaka będzie moja forma biegowa, wiem natomiast, że nie chcę robic błędów i na to będę kładł nacisk. Mam nadzieję, że przyjedzie tam dużo osób i będzie super zabawa! Do zobaczenia ;)

P.S. posta pisałem wczoraj, ale z niewiadomych przyczyn nie chciał zaistniec w świecie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz