czwartek, 29 marca 2012

Łodzianka 2

Gdyby ktoś kiedyś, potrzebował podnieść swoje morale, obowiązkowo musi przyjechać do Łodzi, a dokładniej na mapę „Łodzianka 2”. Można tutaj osiągać prędkość światła, a i czasem spotkać jakąś górkę czy muldę. Ja perfekcyjnie podbudowałem się po sobotnim biegu. Dystans 7,4km, czas 36’39’’. Co prawda, aby obniżyć prędkość, bo średnio komfortowo biega mi się z prędkością 299792458 m/s, z mojej mapy wyrzucono drogi. Jako, że od dawna unikałem tej mapy, popełniłem kilka niewielkich błędów, ale nie przeszkodziło mi to osiągnąć pobiegowego zadowolenia.


niedziela, 25 marca 2012

Pierwsze starty

Pierwsze poważne bieganie na mapie w tym sezonie zaliczyłem na Słowenii. Cel wyjazdu był bardzo prosty, pobiegać w terenie JWOCa, w porze, w której w Polsce nie można było jeszcze biegać z mapą tak komfortowo.

Na pierwszy ogień poszły zawody o mocnej nazwie XTremor. Rzeczywiście coś wspólnego z xtreme miały. Mianowicie podłoże. W pierwszy dzień(po 10h za kółkiem i brakiem snu) masakrycznie biegało mi się w tym terenie. Na szczęście moim założeniem było przytruchtać trasę, więc nie było tak źle.


Drugi dzień to mapa i teren ten sam, w którym biegaliśmy dzień wcześniej. Kolejny raz nie wysilałem się, po odespaniu lepiej czytało mi się mapę, ale zrobiłem kilka dużych błędów.


Wreszcie przyszedł czas na to, na co czekałem. Zawody Lipica Open. Tutaj zgodnie z planem miałem pobiegać na maxa zarówno middle jak i klasyk. Biegałem w elicie, ale żadne nazwisko na liście startowej nie mówiło mi zbyt wiele. Jak się później okazało, powinienem kilka z nich znać.
Middle był w terenie bardzo zbliżonym do terenu na klasyk na MŚJ. Chociaż było dużo więcej terenów otwartych na których można było rozwijać spore prędkości.  Zrobiłem kilka błędów, głównie na wejściu(pkt 3,12,13,16,17,) oraz 2 wariantowe(pkt 5 i 10). Po biegu byłem jednak zadowolony ze swojego występu, zająłem 6miejsce, ale przegrałem aż o 2’05’’.


W niedzielę biegaliśmy long distance. Dzięki uprzejmości organizatorów mogliśmy wystartować przed wszystkimi, dzięki czemu wróciliśmy do Polski o normalnej porze. Kolejnym plusem szybszego startu był brak ludzi w lesie. Czułem się tak, jakbym sam był w lesie, nikt nie wystawiał mi punktów, nikogo nie mijałem ani nikt nie mijał mnie. Teren był jednak dużo trudniejszy niż dzień wcześniej, a to za sprawą roślinności. Już dawno nie kląłem aż tyle w przeciągu takiego czasu(nawet na poligonie przy -20). Miałem wielkie problemy ze skakaniem po skałkach oraz przedzieraniem się przez „habazie”. Ostatecznie 10,4km pokonałem w 75’. Zadowolony byłem ze swojej formy technicznej, robiłem naprawdę mało błędów. Przegrałem jednak prawie 8’. Tłumaczę to sobie nie umiejętnością przedzierania się przez te krzaki oraz tym, że pojechałem tam prosto z Zakopca, gdzie biegałem naprawde dużo. 



Kolejny tydzień biegałem w Żelazku z elitą Polski. Kilka szybkich treningów bardzo mnie podbudowało. Do tej pory wykonałem dobrą robotę, ale tak naprawdę dopiero teraz zacznie się prawdziwe bieganie. 

środa, 7 marca 2012

Się dzieje ...

27 stycznia, w Instytucie Sportu w Warszawie, kadra zorganizowała badania wydolnościowe dla kilku zawodników. Dziwię się, że nie wszyscy z takiej okazji chcieli skorzystać, a jednocześnie mam nadzieję, że na tym pierwszym razie się nie skończy. Po prostu takie badania wg mnie nabierają sensu, jeśli przeprowadza się je systematycznie.
Mnie moje wyniki ani nie satysfakcjonują, ani nie napawają obawami. Wyszło mi, że jestem zawodnikiem „dobrym”, bez żadnych fajerwerków. To co mi się podobało to to, że wyliczono mi tętno progowe oraz tętno maksymalne. Wyliczenia, które popełniliśmy z trenerem Rutkowskim w grudniu  różniły się tylko o jedno uderzenie! Kolejną ciekawostką była zdolność mojego organizmu do dużego zakwaszania się. LAmax na poziomie 17mmol/l , pokazało mi skąd u mnie zdolności do całkiem dobrych wyników na sprincie. Jak za każdym razem podchodzę do badań z drobną nie wiernością, ponieważ kolejny raz wydawało mi się, że tlenowo dałbym jeszcze radę, ale nogi już nie chciały biec.

Od razu po badaniach wyruszyłem do Zakopanego, gdzie postanowiłem po raz kolejny podładować akumulatory. Postawiliśmy z trenerem na objętość i siłę, a więc to czego bardzo mi brakowało przez ostatnie tygodnie. Jestem zadowolony z tych 9, dobrze przepracowanych dni. Świetne warunki w ośrodku pozwoliły na extra regenerację. Dzisiaj na zakończenie obozu zrobiłem miła 12stkę po 3:46/km na niskim tętnie, więc miejmy nadzieję, że wszystko idzie ku dobremu.

Teraz pora na pracę nad techniką. Kadra zapewniła mi świetny wyjazd na Słowenię. 4dni treningu w terenie bardzo podobnym do terenu JWOCa. Dodatkowo, 2dni startu w Lipica Open, zapewniają świetną okazję do sprawdzenia się z innymi na większych prędkościach. Po przyjeździe mam możliwość potrenowania przez tydzień z najlepszymi w Polsce w terenach jury krakowsko-częstochowskiej. Oby zdrowie dopisało, żebym mógł w pełni wykorzystać ten czas!

Jak widać moje życie nabrało kolorów i zaczęło pędzić. I o to właśnie chodziło J