„Rok w pizdu” - tak w największym skrócie mogę opisać swój
występ na JWOCu. Nie wyszło tak, jak to sobie wizualizowałem, nie wyszło nawet
na tyle na ile byłem przygotowany. Wydawało mi się, że przygotowany jestem
bardzo dobrze, pomimo kilku nie dociągnięć w przygotowaniach. Poświęciłem cały
rok, zaczynając przygotowania od startu w zeszłorocznym Karst Cup’ie, następnie
obozy techniczne w sierpniu i październiku. Przed startem nowego sezonu teren
miałem rozpoznany bardzo dobrze, a mapy w internecie pozwalały pracować nad
wariantami przez całą zimę. W tym roku kolejne obozy w terenie mistrzostw- 5dni
w marcu + 4dni w kwietniu. Trenowałem z wielkim poświęceniem, przebiegając masę
dobrze zaplanowanych kilometrów, dzięki czemu forma biegowa była całkiem dobra.
Niestety, wszystko to nie przyniosło oczekiwanych efektów. Dlaczego? No właśnie
…. dlaczego?
Sprint
Pogoda przez cały tydzień poprzedzający JWOC była straszna,
mocno wyczerpująca. Nie ustające 30stopni i wielka duchota. Na szczęście
przygotowało nas to do pogody panującej na sprincie. Mapę i teren miałem
rozpracowane bardzo dobrze, na tyle dobrze, że na pierwszy punkt mogłem biec z
zamkniętymi oczami. Z resztą większość przebiegów właśnie tak wyglądało, po
prostu się nudziłem. Wystarczało tylko wybrać wariant i przejście(„notar ve
dvore” czy „za kościołem”). Trasa sama w sobie wydała mi się prosta. Niestety
popełniłem kilka wariantowych błędów(5pkt,10pkt,12pkt,18pkt), które łącznie
dały stratę około 22sekund. Zająłem 15miejsce ze stratą 46sek do pierwszego i
29sek do medalu, więc nawet pozbycie się wszystkich błędów nie dałoby mi
medalu.
Klasyk
To był bieg do którego przygotowywałem się najbardziej.
Odpowiadał mi teren, mapę również znałem bardzo dobrze. Niestety tego dnia
przegrałem z pogodą. Na około 40minut przed moim startem zaczęło lać, na tyle
mocno, że na rozgrzewce nie byłem w stanie wyczytać mapy w pierwszym zkaresie. Biegowo
tego dnia byłem przygotowany na medal, a nawet na złoto. Niestety moja głowa+
pogoda mnie pogrążyły. W dodatku rozmoczona mapa, która przyniosła mi około
7min straty i brak motywacji do dalszego biegu. Nie mogę mieć jednak pretensji
do całego świata, każdy najlepszy biegacz miał taką samą pogodę(lało każdemu w
3 koszyku). Sam również popełniłem duże błędy(4pkt-prawie 2’ + 6pkt-prawie 3’).
Wydawało mi się, że jestem dobry, niestety ten bieg to zweryfikował.
Najdziwniejsze jest jednak to, że ten bieg dał mi 18miejsce. Dalekie od moich
oczekiwań, ale nie tak dalekie jakiego spodziewałem się po biegu.
Moja mapa wyglądała tak:
Middle Q
Od pierwszego treningu w tym terenie, wiedziałem, ze to nie
będzie mój bieg. Mimo wszystko starałem się osiągnąć jak najlepszy rezultat.
Eliminacje były ciekawe i trudne. Moim zdaniem najtrudniejszy teren podczas
całych mistrzostw. Niestety, popełniałem, jak zwykle w tym terenie mnóstwo
małych błędów.
Middle F
Bardzo dobrze wszedłem w ten bieg. Do 7pkt nie popełniłem
prawie żadnego błędu, ale mimo to traciłem tam do najlepszego 37sekund. Dalej
niestety zaczęły się błędy(8pkt-wariantowy błąd-45’’; 12pkt-30’’ straty,
ponieważ sam stojak bez lampionu jest ciężki do zauważenia - to były
Mistrzostwa Świata?! ; ale największy błąd popełniłem zaraz po przebiegu widokowym,
na 16pkt- błąd na 1’30’’- za dużo elementów do wyczytania, przez co zwyczajnie
zgupiałem, co pokazuję jak duże mam braki techniczne). 26miejsce to moja
kolejna porażka.
Sztafety
Dużo było dywagacji na temat naszego składu. Ostatecznie
postanowiliśmy, że Robert na pierwszej zmianie sobie poradzi, a dalej będziemy
się już tylko pięli. Zaczęliśmy podobnie jak w zeszłym roku, jednak 17miejsce i
prawie 2’ straty po 1zmianie to moim zdaniem za duża strata. Na drugiej zmianie
Piotrek zrobił to co potrafi, chociaż popełniał błędy. Przybiegł na 10 pozycji
i wreszcie ja mogłem powalczyć. Walka ta trwała do 6pkt, na którym popełniłem
błąd na 1’30’’. Przed tym pkt w zasięgu wzroku miałem 4sztafety na miejscach
4-7. Stać nas było na pierwszą szóstkę, niestety zaprzepaściłem tą szansę. Po
raz kolejny szczęście nam nie sprzyjało, wszystkie trasy miały mieć 5,3-5,5km a
moja miała 5,7km. Dostałem najdłuższe rozbicia, co na ostatniej zmianie mocno
utrudnia ściganie się. Ewidentnie nie miałem szczęścia na tych mistrzostwach.
Chciałbym, aby to podsumowanie wyglądało dużo lepiej,
niestety na ostatnim moim JWOCu nie pobiegałem tak jak powinienem. Przede
wszystkim, poza sprintem, przegrywałem przez popełnianie błędów, co pokazuję,
że biegowo przygotowany byłem dobrze. Nie wiem co stało się na sprincie, czemu
nie byłem w stanie nawiązać walki z najlepszymi. Co do middla to nie
spodziewałem się czegoś nadzwyczajnego, ale bezbłędny bieg dawałby mi zadowalające
miejsce w TOP10. Największy zawód to oczywiście klasyk, i choć gdyby nie brak
mapy miałbym szansę na TOP6, to i tak jestem na siebie zły za popełniane błędy.
Po raz kolejny muszę wyciągnąć z tego wnioski i przede wszystkim umieć w
przyszłości zachować się lepiej. Teraz potrzebuję dużej dawki motywacji, którą
od jakiegoś czasu w sobie zbieram, a
dobry bieg na sztafetach na WOCu, dał mi jej jak dotąd najwięcej.
Ja nigdy nie byłem zawodnikiem nawet na zbliżonym poziomie, z tego prostego powodu, że bieganie nigdy nie było stanem dla mnie naturalnym. Radzę sobie z mapą ale to za mało. Dlatego też nie podejmę Ci się niczego radzić osobiście. Ale możesz poczytać jak Thierry G. poradził sobie z własnym problemem "czytania mapy za bardzo" (to a propos PK16 na Middle Final) http://news.worldofo.com/2007/12/10/gueorgious-story-part-ii/. Oczywiście Thierry jest jedyny w swoim rodzaju - kiedy pierwszy raz przeczytałem jego opis przebiegu w "Endurance" to stwierdziłem, że ja map do tej pory nie rozumiałem. Poczytaj też co Bertuks pisał o swoim występie na WOC 2011 ("there might be some fundamental things missing in very base level of my O skills") http://www.bertuks.com/en/?p=207
OdpowiedzUsuńTych dwóch ludzi przeszło coś podobnego: byli świetnie przygotowani, wydawało im się, że powinni wygrywać ale najważniejsze zawody to zweryfikowały. I obydwaj się od tego odbili. Thierry Guergiou chyba już na dobre bo został już "żywą historią" a Bertuks też chyba nie pozwoli o sobie zapomnieć.
Pozytywne jest to, że z takich problemów można wyjść, jeśli się z nich wyciągnie dobre wnioski. Ja i wielu z nas, tu w Polsce, dalej na Ciebie liczy i jakaś mała wpadka na JWOC niech Cię nie zniechęci.
Powodzenia!