czwartek, 21 kwietnia 2011

Ciąg dalszy dążenia do Mistrzostwa Świata...

Dawno nic tutaj nie pisałem, a sporo spraw w moim światku biegowym się wydarzyło.

Tydzień po powrocie z Portugalii odbyła się X edycja sprawdzianu biegowego „Sprawdź się sam” w Rudzie Pabianickiej. Bieg odbył się ze startu interwałowego na dystansie w mojej kategorii 8,08km(zegarek pokazał mi 8,12), który przebiegłem w 28’33’’, czyli po 3:31/km. Warto dodać, że trasa to 4pętle o przewyższeniu 25m każda. Po tym biegu byłem zadowolony i wiedziałem, że przygotowania fizyczne idą w dobrym kierunku.

Kolejnym okresem w moich przygotowaniach do tego sezonu była niestety kontuzja. Dzień po sprawdzianie byłem umówiony do lekarza na zdiagnozowanie moich bólów w okolicach łydki w wewnętrznej stronie. Niestety po bardzo krótkiej analizie podejrzenie padło na zmęczeniowe pękniecie kości piszczelowej… W mojej głowie od razu zaistniał czarny obraz kilku tygodni unieruchomionej nogi. Tutaj muszę bardzo podziękować osobom które mnie wtedy wspierały, dzięki!;) Tego samego dnia byłem na rezonansie, który potwierdził podejrzenia. Jednak okazało się, że jest to bardzo wczesne stadium, na rentgenie nie zauważalne, ale na rezonansie widoczne małe ubytki w kości. Od poniedziałku do piątku jeździłem na rowerze i pływałem, więc jako taka kondycja była utrzymywana. W sobotę pojechałem do doktora, który zajmował się moja sprawą na zrobienie wkładek korygujących moje wady stawiania stóp. Niewiarygodnie ucieszyłem się, kiedy doktor powiedział mi, żebym już w ten dzień wyszedł przebiec 8km i zobaczył czy cokolwiek mnie boli. Nic nie bolało i mogłem powoli wracać do trening, w pierwszym tygodniu do 50% objętości, w kolejnym już 70-80%. Tak więc w tym okresie biegałem, jeździłem dużo na rowerze i pływałem.

Przyszła kolei na zaplanowany już dużo wcześniej kwietniowy obóz w Szklarskiej Porębie, tym razem jednak z noclegiem w Maratonie. Lubię obozy w tym ośrodku, bo mam dostęp do wszystkich niezbędnych sprzętów i miejsc takich jak: bieżnia, sala gimnastyczna czy płotki. W składzie: Pasza, Wujek Rymin i ja, wyjechaliśmy w sobotę 8kwietnia, w poniedziałek dojechali do Nas podzio i Chudzik;) Troszkę bałem się tego obozu ze względu na tą kontuzje, ale wraz z trenerem ustaliliśmy taki plan, aby nie robić za dużo kilometrów, ale żeby jednak biegać już na normalnych prędkościach. W taki sposób przetrenowałem kolejne 7 dni na obozie kondycyjnym, po którym wybraliśmy się w 4osoby(bez Wujka) na Puchar Doliny Bobru. Jednak o tych zawodach napisze w kolejnym poście po zasługują na obszerną relację.

Jak trenujesz, tak będziesz walczyć! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz