środa, 2 marca 2011

Luty

W lutym z najważniejszych biegowych wydarzeń muszę wyróżnić:
- start w Grand Prix Łodzi w biegach przełajowych,
- obóz w Szklarskiej,
- krótki, 2dniowy wyjazd do Żelazka.
IV runda GPŁ odbyła się w niedziele, 13 lutego. Pogoda była rewelacyjna, a co za tym idzie trasa była w porównaniu do wcześniejszych edycji tego biegu niczym tartan. Miejscami był jeszcze lód czy zlodowaciałe nierówności, ale kilka dni przed biegiem spodziewałem się dużo gorszej nawierzchni. W tygodniu poprzedzającym start czułem się świetnie, na treningach czułem moc. Bieg sam w sobie nie był ciekawy. Od początku trzymałem czołówkę, a na końcówce, kiedy pasza krzyknął mi, że dwóch gości przede mną jest ugotowanych, przyśpieszyłem i ich minąłem. W rezultacie dało mi to 2 miejsce z czasem 16:50min(3:16/km), żałuję ze trasa ma 5,15km, a nie 5. Miałbym limit na JWOCa za sobą.

Dzień po biegu, czyli w poniedziałek, razem z chrupkiem dołączyliśmy do ekipy z Łodzi na krótki obóz w Szklarskiej. W zasadzie nie ma się tutaj nad czym rozpisywać, ale takie kolejne podładowanie akumulatorów dobrze mi zrobiło. Udało mi się w 7 dni zrobić kilka mocniejszych treningów, tj. 2 wycieczki biegowe po ok.23km, 2zakres z podziem na reglach po 3:50/km i zabawę biegową, która wyszła nadspodziewanie dobrze. Poza tym wybraliśmy się 2 razy na mapę i raz na nartki(dzięki ekipo ze Śląska za podwózkę). Był to kolejny dobrze przetrenowany tydzień, a zarazem ostatni spędzony na zimowym obozie w górach.

Kolejny wyjazd, to weekend w Żelazku(26-27 luty). Wyjechaliśmy wcześnie rano w sobotę i już po 3 godzinach jazdy byliśmy na starcie do pierwszego treningu jakim był klasyk. Trasa 9,9km, częściowo przebiegi wariantowe, częściowo middlowe. Z założenia miałem biec drugim zakresem, ale po piątkowym treningu moje nogi nie chciały ze mną współpracować. Niestety zrobiłem 3 większe błędy, i o ile błąd na 19pkt spowodowany był brakiem opisów, o tyle błąd na 8 i 24 to tylko i wyłącznie moja wina. Całość biegałem w 79min i byłem mocno niezadowolony, nie potrafiłem się odpowiednio skoncentrować, a zimno i syf pod nogami tylko potęgował moje rozdrażnienie.

Drugi trening to już zupełnie inna bajka. Większość wyszła na ten trening popołudniu, ale najwięksi twardziele(ja się do nich tylko podłączyłem:P) poszli w nocy. Teren całkowicie różnił się od porannego, niestety wykonanie mapy przy pkt8 pozostawiało wiele do życzenia(nie tylko mi, sporo osób wracając mówiła, że coś tym miejscu nie grało). Brak lampionów przy 11,12,13pkt sprawiło, że troszkę tam czasu straciłem, ale ogólnie trening wyszedł dobrze.

Pierwszym treningiem w niedzielę był trening łączony, interwały + azymutówka. Start masowy i brak rozbić spowodował, że na interwałach było bardzo szybkie bieganie. Ten trening wyszedł mi zadowalająco, zarówno pod względem technicznym(jeden błąd na 2pkt) jak i biegowym. Wreszcie nogi odżyły i mogłem pościgach się na pełnych obrotach.

 Do drugiej części treningu podszedłem z dużym respektem. Jednak wolne tempo i nadmierna kontrola kierunku pozwoliły przebiec tą część prawie bezbłędnie. Prawie, bo jednego pkt szukałem za wcześnie.

Ostatni trening na tym wyjeździe okazał się najprzyjemniejszym. Krótka trasa na mapie bez dróg.

Cieszę się, że wreszcie tyle pobiegałem na mapie, a teraz siedzę sobie w Krakowie u Pałeczki;) Jutro, a w zasadzie to dziś wylatujemy do Portugalii, gdzie będzie duuuużo biegania na mapie;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz